NOWY HOTEL
W lutym topole są jeszcze smuklejsze
niż w lecie, przemarznięte. Moja rodzina
rozproszona po całej ziemi, pod ziemią,
w różnych krajach, w wierszach, obrazach.
Jestem na placu Na Groblach, w południe.
Tutaj niekiedy odwiedzałem (trochę
z obowiązku) ciotkę i wuja.
Oni nawet nie narzekali już na los
czy system, tylko ich twarze
przypominały pusty antykwariat.
Teraz ktoś inny w tym mieszkaniu,
obcy ludzie, zapach cudzego życia.
W pobliżu zbudowano nowy hotel,
jasne pokoje, śniadania zapewne comme il faut,
soki, kawa i grzanki, szkło, beton,
zapomnienie – i naraz, nie wiem czemu,
moment przeszywającej radości.